Podjęłam ostatnio naukę w szkole. Tak z nudów, a co! 🙂 Jakbym nie miała co robić ;-). To się nazywa samorealizacja. Dowiedziałam się od razu, że człowiek wg koncepcji humanistów jest istotą samorealizującą się. To by się zgadzało. Abraham Maslow twierdził, że potrzeby ludzkie mają ścisłą hierarchię i tylko spełnienie jednej może powodować zaspokajanie kolejnej. Był amerykańskim psychologiem, który opublikował słynną książkę „Motywacja i osobowość”. Zawarł w niej schemat hierarchii potrzeb i stwierdził, że źródłem motywacji do działania jest właśnie zaspokajanie kolejnych potrzeb. Mówił także, że aby spełnić potrzeby wyższego rzędu, konieczne jest rozpoczęcie od tych podstawowych.

 

 

Jak widać wg  Maslowa:
– na samym dole piramidy są potrzeby fizjologiczne, takie jak np. sen, głód czy pragnienie;
– wyżej znajdują się potrzeby bezpieczeństwa, czyli poczucie stabilizacji, posiadanie własnych czterech kątów;
– następnie potrzeby przynależności – nawiązywanie kontaktu z innymi ludźmi, odczuwanie miłości czy przyjaźni;
– drugie miejsce w hierarchii potrzeb Maslowa znajdują się potrzeby uznania, czyli zdobycia odpowiedniej pozycji;
– Na samej górze czyli najwyższa i najważniejsza jest potrzeba samorealizacji, to znaczy zaspokajanie swoich ambicji.

Co ważne, Maslow jasno podkreśla, że niemożliwe jest spełnienie kolejnej potrzeby bez zaspokojenia wcześniejszej.  Oczywiście można na ten temat dyskutować,  wielu jednak ludzi zgadza się z tym podziałem i przyjmuje go jako uniwersalny pogląd. Nie można oczywiście stwierdzić, że hierarchia potrzeb Maslowa jest bezbłędna, każdy człowiek jest bowiem inny i powinien dostosować ją do swoich potrzeb i wymagań. Wtedy dopiero nabierze ona głębszego sensu i rzeczywiście pomoże w osiąganiu kolejnych celów.

Myślę, że właśnie dlatego tak wiele ludzi, dopiero w późnym wieku zaczyna się realizować w swoich pasjach. W późnym wieku, lub po prostu dopiero po osiągnięciu wcześniejszych potrzeb. U każdego przebiega to w innym czasie i z inna szybkością. U  mojego dzisiejszego bohatera samorealizacja zaczęła się dość wcześnie, bo już w wieku 24 lat. Na to wygląda, że w tym właśnie wieku jego wszystkie wcześniejsze potrzeby wg Maslowa były już zrealizowane i pozostała ta jedna.

Posłuchajcie wywiadu z Irkiem Bedykiem, członkiem PTT Delta, który w tym roku obchodzi 40- lecie swojej „kariery” sportowej. Postanowiłam zadać mu kilka pytań, bo bardzo mnie interesuje jak udało mu się wytrwać tyle lat w swojej pasji. Mam nadzieję, że będzie wzorem i motywacją dla wielu.

fot.Piotr Naskrent / Maratomania.pl

1. Co spowodowało, że zacząłeś biegać?

Od dziecka byłem zafascynowany sportem i sportowcami, których pragnąłem naśladować. Głównie
interesowała mnie lekkoatletyka a szczególnie bieganie, mniej piłka nożna, chociaż jak każdy chłopak w
nią grywałem. Jeśli chodzi o lekkoatletykę, to już w szkole podstawowej wraz z kolegami organizowaliśmy podwórkowe zawody, podczas których rywalizowaliśmy w takich konkurencjach jak skoki w dal, wzwyż ,rzuty oszczepem, dyskiem, piłeczką palantową, pchnięcie kulą no i oczywiście biegi.

2. Od kiedy biegasz?

Jak wspomniałem powyżej, od dziecka, ale tak naprawdę prawdziwe treningi rozpocząłem pod koniec
moich studiów na Politechnice Warszawskiej w wieku 24 lat.

3. Jak długo trenowałeś zanim wystartowałeś pierwszy raz
Jakieś 3-4 miesiące.

4. Kiedy odbył się twój pierwszy start i co to był za bieg?
Pierwszy start w zawodach biegowych zaliczyłem w 1981 roku w Maratonie Pokoju w Warszawie w wieku 24 lat.

5. Dlaczego zacząłeś od razu od maratonu?

Zadecydował przypadek. Spotkałem się z dawno niewidzianym kolegą, który pochwalił się, że przebiegł
maraton, co spowodowało moje zdziwienie, ponieważ wcześniej nie wykazywał zainteresowania sportem
a tym bardziej talentu w tym zakresie. Pomyślałem sobie, że skoro taki za przeproszeniem „fajtłapa”
przebiegł maraton to dlaczego nie mogę zrobić tego ja. Dołączyłem więc do grupy biegaczy, która
wówczas przygotowywała się do startu w Maratonie Pokoju. Wymienię w tym miejscu nazwiska dwóch
kolegów, którzy znacząco wpłynęli na moją dalszą „karierę” jako biegacza, byli to Leszek Staniszewski i
Andrzej Kwasieborski. Nauczyłem się od nich podstaw treningu a z Leszkiem wystartowałem w moim
pierwszym maratonie.

6. Czy po pierwszym starcie wiedziałeś że będą kolejne

Tak, byłem co do tego przekonany. Zachęcił mnie przede wszystkim dobry wynik jaki uzyskałem w moim
debiucie, a było to 3:23. Spowodowało to, że zacząłem jeszcze więcej trenować i robić to bardziej
profesjonalnie. Skorzystałem wtedy z pomocy kolegi, który trenował średnie dystanse w Wiśle Płock u
trenera Gawinowskiego, który to rozpisywał mu również treningi pod kątem maratonu. Konkretnie pod
kątem Maratonu Pokoju, w którym zamierzaliśmy wspólnie wystartować – on jako debiutant, ja po raz
drugi.

7. Czy ktoś cię trenował czy sam? Skąd wiedziałeś co i ile biegać?

Tak, jak wspomniałem powyżej, dzięki uprzejmości trenera Gawinowskiego, mogłem korzystać z
przygotowanych przez niego (co prawda dla jego własnego zawodnika) planów treningowych. Natomiast,
już tylko kierowaną pod moim adresem fachową pomoc otrzymywałem przez wiele lat od mojego kolegi,
trenera i znanego w naszym środowisku sportowym znakomitego biegacza Wojtka Więckowskiego.
Wojtek szczegółowo rozpisywał mi plany treningowe pod kątem konkretnych startów, dotyczyło to
zwłaszcza przygotowań do Maratonu Berlińskiego, który to zazwyczaj bywał najważniejszym punktem w
moim kalendarzu startowym na dany rok.

8. Jak godziłeś sport, pracę i rodzinę?

Trudno było to pogodzić, dlatego też na prawie 10 lat przerwałem swoją aktywność startową nie
zaprzestając zupełnie biegania. Chociaż było ono w tym czasie raczej sporadyczne i ograniczało się do
jakichś niedzielnych przebieżek, ale było.

9. Gdzie trenowałeś? Jakimi drogami/ścieżkami biegałeś?

Pierwsze treningi to przede wszystkim Góry (te pod Płockiem), gdzie biegaliśmy na kultowej już chyba
trasie w kierunku Dzierzążni, Sendenia i z powrotem do Gór. W sumie 11 km, które znane jest chyba
wszystkim płockim biegaczom. Inna znana trasa to Borowiczki wzdłuż wału do Wykowa i z powrotem.
Jeszcze inna fajna trasa wiedzie z Grabiny przez tunel do Soczewki i z powrotem, w zależności od opcji
jest to od 20 do 30 km. Mógłbym wymienić jeszcze wiele innych uczęszczanych przeze mnie tras, ale te
trzy są dla mnie wyjątkowe.

10. Pierwszy półmaraton zrobiłeś w 92 roku. Dlaczego wcześniej biegałeś same maratony?

Chyba dlatego, że w tych czasach w ogóle było bardzo mało zawodów biegowych i były one mało
popularne – cieszyły się małą frekwencją. Wyjątkiem były maratony, to była nowość, bardzo atrakcyjna i
wielu, nawet tych którzy wcześniej nie biegali, pragnęło wziąć w nich udział.

11. W 1996 r wystartowałeś w maratonie w Berlinie. Opowiedz o przygotowaniach do niego?

Kluczową rolę w przygotowaniach do tej imprezy odegrał Wojtek Więckowski oraz nieżyjący od 21 lat, nieodżałowany mój kolega Rysiek Cywiński.
Wojtek doradzał nam nie tylko w zakresie treningu ale udzielał również wielu cennych rad odnośnie
odżywiania, taktyki biegowej podczas zawodów i w ogóle sportowego stylu życia. Rysiek natomiast był
towarzyszem prawie wszystkich moich treningów no i oczywiście zawodów. Jeśli chodzi o mój pierwszy
start w Maratonie Berlińskim, a było ich w sumie 18, to szczegółów nie pamiętam. 🙂 Mogę tylko powiedzieć, że każdy udział w tej imprezie to dla mnie wielkie wydarzenie, mnóstwo emocji i pozytywnych wrażeń.

12. Miałeś swoje ulubione maratony: Berlin, Cracovia, Wrocław, Warszawski. Z czego to
wynikało?

Mogę jeszcze dodać Wiedeń, Gdańsk, Lębork oraz Szczytno, w których wraz z moimi kolegami
startowałem wielokrotnie. Niezapomniane są również dla mnie pojedyncze starty w Nowym Jorku, Tuluzie i Atenach – na historycznej trasie z Maratonu. Powodem tego, zwłaszcza w latach 90. ub. wieku, był fakt, że w ogóle się odbywały i były taką atrakcją, że jeździło się wtedy na każde krajowe zawody na tym dystansie.

13. Czy na te maratony jeździleś sam czy z kimś? Ktoś cię wspierał? Koledzy? Rodzina?

Zawsze towarzyszyli mi koledzy, zarówno jako współuczestnicy ale również jako kibice. Na kilka
pierwszych zawodów wybrałem się z rodziną, ale tej szybko się to znudziło i pozostali mi tylko koledzy.
Niemniej jednak rodzina zawsze bardzo wspierała mnie, i wspiera do chwili obecnej, duchowo interesując się moim udziałem w zawodach i uzyskiwanymi rezultatami.

14. Podobno masz na konie bieg 100 km. Opowiedz coś o nim. Kiedy, gdzie i jak?

W 1999 roku wraz z Ryśkiem Cywińskim wystartowaliśmy w supermaratonie na dystansie 100 km w
Kaliszu. Do zawodów przygotowywaliśmy się cały rok. Przebiegliśmy ok. 4 tyś. km, w tym 6 maratonów a
na miesiąc przed startem zrobiliśmy jeszcze morderczy 60 kilometrowy trening w upalną pogodę, po
którym byliśmy tak zajechani, że o mało nie zrezygnowaliśmy ze startu. Ostatecznie jednak pojechaliśmy
na zawody i bez większych problemów je ukończyliśmy. Uzyskaliśmy niezłe rezultaty – ja 8:20 a Rysiek
ok. 9 godz.

15. Do 2008 r biegałeś głownie same maratony i półmaratony. Czy poza tym dodatkowo coś jeszcze
robiłeś? Rower? Pływanie?…

Tą graniczną, w mojej „karierze” sportowej, datą był rok 2005 kiedy to po raz pierwszy uzyskałem licencję PZTri i zaliczyłem pierwsze zawody. Wcześniej trochę jeździłem na rowerze górskim i tylko sporadycznie pływałem.

16. Kiedy zrobiłeś pierwszy triathlon? Gdzie i jaki dystans? Jak ci się podobało i co czułeś?

Jak już wspomniałem, pierwsze zawody zaliczyłem w roku 2005 i jeśli mnie pamięć nie myli było to w
Wąsoszu na dystansie sprinterskim. Jedno co pamiętam to, że ledwo dopłynąłem – na przedostatniej
pozycji, ale rower był już zdecydowanie lepszy a bieg wręcz rewelacyjny tak, że ostatecznie znalazłem
się w pierwszej połówce kończących zawody. Fakt, że nie byłem ostatni, czego się bardzo obawiałem, i
uzyskałem całkiem przyzwoity rezultat, zadziałał na mnie mobilizująco i zachęcił do udziału w następnych zawodach.

17. Skąd nagle pomysł na triathlon?

Muszę się przyznać, że pomysł nie należał do mnie – zachęcili mnie koledzy biegacze, którzy już od wielu
lat uprawiali również triathlon i byli to: Waldek Gieres, Jacek Żółtowski, Czesiek Mączyński i Stasiek
Dymek. Jednakże zaczynałem od krótkich dystansów i dopiero po 3 latach treningu zdecydowałem się na
połówkę a następnie na całego IM.

18.  W 2008 r  zrobiłeś całego IM. Opowiedz o decyzji?

O decyzję nie było trudno, bowiem w tym roku po raz pierwszy organizowany był w Borównie (i jeśli się
nie mylę w Polsce) pełny Ironman, a zachęcili mnie wyżej wymienieni koledzy, którzy już zaliczyli IM w
zawodach zagranicznych w Niemczech i Szwajcarii. Przygotowania rozpocząłem już w okresie zimowym i
były to długie dystanse biegowe, równolegle również pływałem na basenie i jeździłem na rowerze
górskim. W ramach przygotowań zrobiłem kilka maratonów i jako generalną próbę ½ IM. W treningach kładłem głównie nacisk na objętość, a więc były to 30 km treningi biegowe, 100 – 150 km kolarskie, ale już na rowerze szosowym oraz 3 km pływania na jeziorze.

fot.Piotr Naskrent / Maratomania.pl

19. W 03.07.2010 wystartowałeś w triathlonie płockim. To była już V edycja. Czemu wcześniej nie
startowałeś w nim?

Trudno mi w tej chwili podać przyczynę, ale rzeczywiście tak było. Podejrzewam, że była jakaś kolizja
terminów z zawodami biegowymi, które to jeszcze wtedy preferowałem.

20. Od kiedy jesteś w PTT Delta? Jak się dowiedziałeś o istnieniu klubu?

Członkiem Delty jestem od momentu kiedy zacząłem treningi a więc od roku 2005. Natomiast o istnieniu
klubu dowiedziałem się od Ryśka Cywińskiego, który był jednym z jego założycieli i było to tuż po jego
powstaniu.

21. Z roku na rok poprawiałeś swoje rekordy, te wyniki to czołówka. Skąd brałeś motywacje?

Dystans olimpijski – 2:23,
½ IM – 5:16,
IM – 11:35
Motywacje były różnorakie, chodziło jednak głównie o pokonywanie kolejnych barier czasowych. Istotne
były również osiągnięcia kolegów i chęć im dorównania.

22. Czy miałeś jakieś kontuzje? Przerwy? Porażki? Nieukończone zawody?

Jak doskonale wiesz jest to nieuniknione. Nie przypominam sobie członka naszego klubu, który uniknąłby chociażby takiej wywrotki na rowerze czy też potknięcia w czasie biegu, nie mówiąc już o poważniejszych kontuzjach, które niestety mnie nie ominęły. Prawie na 2 lata zostałem wyeliminowany z biegania po uszkodzeniu stawu kolanowego. Ponad miesiąc nie mogłem pływać z powodu licznych i rozległych obtarć na całym ciele po fatalnej wywrotce na rowerze podczas zjazdu przy prędkości prawie 70 km/h. Jeśli chodzi o nieukończone zawody to miałem takie 2 przypadki i oba dotyczyły biegów maratońskich a powodem były urazy przeciążeniowe stawów, po prostu przeliczyłem się z siłami.

23. 40 lat kariery sportowej to szmat życia. Powiedz co zrobić żeby się tym nie znudzić, nie
stracić zapału, motywacji? Skąd ją brać?

Za wszelką cenę należy unikać monotonii i, co może Ci się wydać dziwne, jeśli nie jest to niezbędne,
unikać dużej ilości/objętości treningów – niezwykle ważne jest zachowanie należytej proporcji trening a
odpoczynek. Uważam, co wielokrotnie przerobiłem na początku mojej kariery, że przeciążenie
treningowe, treningi na dużym zmęczeniu zupełnie nie mają sensu, nie poprawiają kondycji a często
prowadzą do kontuzji. Jednym słowem należy unikać „zajechania”, które może nas skutecznie
zdemotywować.

24. Czy kiedy trenujesz lub startujesz w zawodach to o czymś myślisz?

Tak, i myśli są bardzo różne często nie koniecznie związane z tym co aktualnie robię. Zawsze jednak jest
to myślenie pozytywne. Nigdy nie myślę np. żeby temu mojemu rywalowi powinęła się noga. Chociaż z
drugiej strony jest mi przykro, kiedy ten rywal jest dla mnie nieosiągalny. Działa to jednak na mnie
motywująco a nie destrukcyjnie.

25. Czy zawsze miałeś jakiś cel: Lepszy czas np. czy robisz to tylko dla siebie? Żeby przekroczyć
własne granice?

Oczywiście, bez tego trudno byłoby w ogóle uprawiać sport. Niekoniecznie muszą być to wymierne
rezultaty, czasy, dystanse, może to być zdrowie, lepsze samopoczucie i co jest dla mnie szczególnie
ważne relacje koleżeńskie czy nawet przyjacielskie.

26. Lubisz rywalizacje?

Tak, chociaż nie zawsze jest to najważniejsze. Ja osobiście przedkładam nad to wspólny występ w
zawodach, pomoc koledze w uzyskaniu dobrego wyniku.

27. Czy ktoś z twojej rodziny poszedł w twoje ślady?

Tak, bratanica Monika i siostrzeńcy Maciek i Marcin, chociaż nie jestem pewien czy wzorowali się na
wujku, bo ich zainteresowania niekoniecznie były zbieżne z moimi. Maciek trenował wioślarstwo
zdobywając jako junior mistrzostwo polski, aktualnie jednak nie jest aktywny sportowo. Marcin natomiast intensywnie trenuje sporty walki, również z sukcesami – ostatnio wygrał zawody w Belgradzie.
Największe sukcesy odnosiła jednak Monika, przez kilka lat najlepsza polska juniorka w pływaniu –
pięciokrotnie zdobyła tytuł mistrzyni polski i wielokrotnie miejsca na podium.

 

28. Wspomniałeś o przyjaźniach i przyjaciołach. Opowiedz o tej triathlonowej.

Jeśli chodzi o mojego przyjaciela Tomka Misztelę, to znamy się już chyba ze 20 lat, dokładnie nie pamiętam. 🙂 Poznałem go poprzez jego brata Darka, z którym to wcześniej biegałem i jeździłem na Maraton Berliński. Tomek, kiedy go poznałem, nie interesował się sportem poza tym, że lubił jeździć na rowerze. Dopiero jakieś 7 czy 8 lat temu, kiedy jego syn Kuba wystartował w naszych klubowych zawodach, Tomek postanowił towarzyszyć synowi i tak się zaczęła jego przygoda ze sportem. Rzeczywiście, razem trenujemy i jeździmy na zawody, chociaż muszę w tym miejscu wspomnieć również o Grześku Augustyniaku – naszym znakomitym koledze, który kilka lat temu do nas dołączył. Tomek jest wyjątkowo ambitnym zawodnikiem, który konsekwentnie i z uporem realizuje swoje plany – wszyscy znamy jego walkę, po wyjątkowo przykrym wypadku, o swój pierwszy IM. Tomek nie tylko go ukończył, co było jego celem, ale zrobił to w bardzo dobrym stylu wygrywając w kategorii wiekowej. To nie ja go wkręciłem w bieganie i triathlony, zrobił to jego syn Kuba. Mam nadzieję, że nie bez znaczenia był i pozostaje tu fakt relacji koleżeńskich, a często również przyjacielskich jakie wytworzyły się w trakcie wspólnych treningów i wyjazdów na zawody.

29. Jakie są jeszcze twoje plany startowe na przyszłość?

Ze względu na wiek i związane z nim ograniczone możliwości, nie stawiam sobie już zbyt ambitnych
wyzwań, dlatego też nie planuję startów w IM. Ograniczę się co najwyżej do połówki, a jeśli chodzi o
konkretne zawody to na pewno będą to nasze zawody w Płocku, ponadto Sieraków, Susz, Sława i jak
zawsze Bydgoszcz (Borówno).

 

fot.Piotr Naskrent / Maratomania.pl

30. Co chciałbyś powiedzieć młodym ludziom szukającym w życiu celu, miejsca, często
zagubionym…

Chciałbym zdecydowanie powiedzieć i wszystkim tego życzyć, że warto ten cel znaleźć. Cokolwiek by to
było, każde hobby, każde wyzwanie, szczególnie jeśli jest nim sport. Jest bardzo cenne i najczęściej
determinujące pozytywnie całe nasze życie.

Naliczyłam w karierze Irka przebiegniętych 50 – maratonów, 23- półmaratony, 13- 1/2 IM, 5- IM, poza tym mnóstwo innych drobnych biegów na 10, 15 km, wyścigów kolarskich narciarskich czy startów na dystansie olimpijskim, sprincie i 1/4 IM. Niebywałe!

Irek zna tutaj wszystkie ścieżki i drogi do biegania. Pamiętam kiedyś w zimie robiliśmy wspólnie jakiś trening biegowy w okolicy Soczewki, Grabiny, Sendenia. Nagle ktoś kto biegł koło mnie wycofał się do tyłu i powiedział: Idę sprawdzić czy wszyscy są, czy ktoś się nie zgubił. Na końcu biegnie Irek z Tomkiem i Agnieszką żeby nie zginęli… 🙂 Irek biegał tu, kiedy Ciebie jeszcze nie było na świecie ;-). Nie stał tam żaden dom, żadne ogrodzenie tylko szczere pola, lasy i dzikie zwierzęta.

Życzę Irkowi jak najwięcej zdrowia do realizacji swoich planów i pasji oraz aby jego postawa inspirowała innych w swoim życiu.

Czy więc do szczęścia potrzebna jest samorealizacja?

Wikipedia mówi: Samorealizacja – to stałe dążenie do realizacji swojego potencjału, rozwijania talentów i możliwości, proces stawania się „tym, kim się chce być” (a nie tym, kim się jest), dążeniem do wewnętrznej spójności, jedności z samym sobą, spełnienia swojego przeznaczenia lub powołania.

A szczęście to przecież spełnienie marzeń. Największą satysfakcję człowiek osiąga z wymarzonej wartości kiedy zdobywa ją sam. Dla każdego człowieka samorealizacja to będzie co innego. Dla jednego jest to praca i kariera zawodowa, dla drugiego miłość i szczęśliwe życie w związku małżeńskim/partnerskim, a dla innego wychowanie i wykształcenie dziecka czy pasja. Jednak na pełnię samorealizacji możemy liczyć jeśli składa się na nią kilka czynników razem. Teraz już wiem dlaczego poszłam jeszcze do szkoły 🙂 Jakie czynniki składają się u Was na pełną samorealizację? To już każdy niech sobie sam przed sobą odpowie.

 

Monika

 

40 lat minęło jak jeden dzień- Kariera Irka Bedyka

Monia


Pasjonuję się sportem od urodzenia. Miałam niestety długą przerwę, ale przeznaczenia nie da się oszukać. Od 3 lat nałogowo biegam. Są to głównie biegi na 5 km, 10 km, 3000m, półmaratony, sprint 100m. Mam na swoim koncie koronę półmaratonow i kilka biegów górskich, ale zdecydowanie wolę krótsze dystanse i sprint. Pływam, jeżdżę na rowerze mtb a przynajmniej staram się. Spróbowałam swoich sił w triathlonie i zakochałam się. Jeżdżę na nartach, łyżwach, chodzę po górach. Wszystko oczywiście razem z dziećmi.


Post navigation


Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *